Niedawno byłam pacjentką oddziału chirurgii w Szpitalu Powiatowym w Myszkowie. Zostałam przyjęta na oddział 25 marca na zabieg, wypisana zostałam w poniedziałek 5 kwietnia. Opowiadam o tym, bo chcę podzielić się z czytelnikami moimi wrażeniami z pobytu w szpitalu. Cały czas jestem bowiem w szoku. Nie chciało mi się wierzyć, że znalazłam się w dzisiejszych realiach szpitalnych, o których obecnie tak źle się mówi. Nie mogłam uwierzyć, że w naszym szpitalu może być tak cudownie.
I nie chcę w tym miejscu opowiadać tylko o lekarzach, którzy spisali się znakomicie, ale głównie o zachowaniu pielęgniarek. Jeszcze z czymś takim się nie spotkałam. Panie, których nie znam z imienia i nazwiska, dla których byłam zwykłą osobą, nie żadną protegowaną, zajęły się mną z pełnym oddaniem. Ciągle były przy moim łóżku, a to mierząc ciśnienie, puls, zmieniając kroplówki, robiąc zastrzyki czy podając leki. Cały czas dopytywały, czy czegoś nie potrzebuję. Do tego robiły to z uśmiechem na twarzy. Myślałam, że to taka procedura po zabiegu, ale tak było przez cały czas mojego pobytu.
Kiedyś, jakieś 12 – 13 lat temu leżałam na oddziale wewnętrznym. Ale widzę, że od tego czasu bardzo wiele się w naszym szpitalu zmieniło. Jesteśmy naprawdę daleko z przodu w porównaniu z innymi placówkami służby zdrowia. Wiem, że bardzo wiele zależy w nich od lekarzy, ale teraz widzę, że równie dużo i od reszty personelu medycznego. I za to chcę raz jeszcze gorąco podziękować.
Maria Sowa z Żarek Letniska
tytuł pochodzi od redakcji (rb)
Napisz komentarz
Komentarze