(Myszków) Pani Władysława, mieszkanka ulicy Jana Pawła II w Myszkowie ma 67- lat, i jak się okazuje mnóstwo rozsądku. Kiedy we wtorek, 1 marca, zapukała do niej nieznajoma kobieta i zaproponowała odczynienie uroku za pomocą jajka, pani Władysława skutecznie oparła się jej namowom i wyprosiła ją z domu. Dzięki temu prawdopodobnie nie stała się ofiarą oszustki.
- O takich sytuacjach piszą w gazetach, słyszy się o tym w telewizji. Ale człowiek nie przypuszcza, że coś takiego może spotkać właśnie jego – mówi pani Władysława (nie chce podawać nazwiska), która swoją przygodę postanowiła opowiedzieć, by przestrzec inne potencjalne ofiary oszustów.
- Było słonecznie, więc porządkowałam na balkonie. Nagle zauważyłam, że z jadącego ulicą samochodu, który nagle na mój widok zwolnił, macha do mnie kobieta. Odmachałam, bo myślałam, że to jakaś znajoma, której z daleka nie poznałam. Auto zatrzymało się, ona z niego wysiadła i przyszła do drzwi. Najpierw mówiła, że sprzedaje kurtki. Ponieważ nie byłam zainteresowana zmieniła temat i stwierdziła, że interesują ją stare maszyny do szycia, bo takich właśnie potrzebuje do wystroju swojej restauracji, którą ma ponoć w okolicach kliniki na Ligocie w Katowicach. Pytała czy nie mam w domu takich maszyn. Stwierdziłam, że nie. Wtedy nagle oświadczyła, że w moim domu czuje chorobę. Kiedy potwierdziłam, że to możliwe, bo dziś to przecież każdy na coś się skarży, zaproponowała, że odczyni urok, do którego będzie potrzebować jajka. Nie byłam zainteresowana, i z biedą, ale jakoś udało mi się wypchnąć ją z korytarza i zamknąć drzwi – opowiada pani Władysława. – A „gadanę” to taką miała, że nie z tej ziemi. Mówiła, że jest greczynką, ożenioną z Polakiem – dodaje jej córka. – Ja widziałam tę sytuację z dołu, z okna, ale pomyślałam, że to mamy znajoma i jakoś straciłam nią zainteresowanie. Dopiero później coś zaczęłam podejrzewać i wyjrzałam na korytarz. To prawdopodobnie obecność innych osób w domu i opór pani Władysławy zdecydowały o wycofaniu się natarczywej „guślarki”. Na wszelki wypadek panie zapisały numer rejestracyjny samochodu, którym odjechała, a który w momencie gdy ona przebywała w domu czekał na nią na parkingu pobliskiego sklepu. – To był taki szary samochód typu kombi, chyba Mercedes – mówią kobiety, które chcą by ich historia uczuliła innych, szczególnie starszych mieszkańców miasta i powiatu, by w podobnych sytuacjach nie dały się zwieść i oszukać. – Na policję nie poszłam, bo się przecież nic nie stało, do przestępstwa nie doszło, ale innych chcę ostrzec, bo to mogą być oszuści – kończy swą opowieść pani Władysława.
O tym, że podobne sytuacje mogą mieć naprawdę złe zakończenie świadczą liczne przypadki okradzionych osób, m.in. 72 – letniej mieszkanki Dębskiej Kuźni pod Opolem. Do niej również zapukała młoda kobieta. Zapytała czy starsza pani nie ma na sprzedaż starych rzeczy. Kiedy ta powiedziała, że nie, nieznajoma poprosiła o skorzystanie z toalety. W pewnym momencie oświadczyła staruszce, że jej dom jest „przeklęty” i ona to czuje! Radą na dalsze, spokojne życie miało być „odczynienie złych uroków” . Do „magicznych zabiegów” potrzebowała… jajka. Później zażądała jeszcze kury, a następnie wszystkich domowych oszczędności. Nie wiadomo czy zniknął urok, na pewno zniknęły z domu starszej pani przeznaczone na „czarną godzinę” 2 tysiące euro i 8 tysięcy złotych. (rb)
Napisz komentarz
Komentarze