(Myszków) Trzech mężczyzn w wieku 29, 32 i 36 lat zatrzymali w niedzielę, 30 stycznia myszkowscy policjanci. Panowie zatankowali paliwo na stacji w Lgocie Nadwarciu, a że był niedzielny ranek (wracali z dyskoteki) humory dopisywały im jeszcze po całonocnej zabawie. Zaczęli flirtować z młodą kasjerką. Gdy propozycja wspólnej zabawy nie została przyjęta, kasjerkę po prostu… wzięli na ręce i wsadzili do samochodu. Jej wystraszona koleżanka zgłosiła porwanie. Według niej panowie zapomnieli też zapłacić za paliwo. Gazecie Myszkowskiej udało się dotrzeć do „porywaczy”, którzy teraz ze skruszoną miną tłumaczą, że to był tylko żart.
Do tej niecodziennej sytuacji doszło w niedzielny poranek, na stacji paliw w Lgocie Nadwarciu. Kiedy około godziny 8.00 na stację podjechał samochód z trzema mężczyznami. Za kilkadziesiąt złotych zatankowali paliwo, zrobili też drobne zakupy. Na dokończenie imprezy kupili też butelkę wódki. Panowie tankując auto zaczęli rozmawiać z 28 – letnią pracownicą stacji. Niestety, znajomość pragnęli kontynuować dalej, i raczej nie w sąsiedztwie dystrybutorów. Nie zważając, że kobieta jest w pracy siłą wepchnęli ją do samochodu i odjechali. Jej koleżanka, zawiadomiła policję, twierdząc też że „porywacze” nie zapłacili za paliwo.
Porwanie miało na szczęście szybki i szczęśliwy finał. Panowie postanowili zabrać kobietę wbrew jej woli …na imprezę, zorganizowaną w domu jednego z nich. Prawdopodobnie nie mieli wobec niej złych zamiarów. „Porwana” skontaktowała się z koleżanką, ale policja była już powiadomiona. Ciąg dalszy nastąpił. Radiowóz pod domem, zatrzymanie i podróż „na dołek”, gdyż nie można przesłuchiwać osób będących pod wpływem alkoholu. Trzej kawalerowie mogli okazać się groźnymi porywaczami, czego policja zlekceważyć nie mogła. Jeden z „porywaczy”, do którego dotarła Gazeta Myszkowska ze skruszoną miną opowiedział ich wersję wydarzeń: -Byłem pasażerem w samochodzie. Pożartowaliśmy z dziewczynami, zapraszaliśmy tę młodszą na wspólną imprezę, ale mówiła, że nie może, bo przecież jest w pracy. Wydaje mi się, że za paliwo płaciliśmy, ja sam płaciłem za chipsy i alkohol. Jeden z kolegów wziął tę kasjerkę na ręce i zaniósł do samochodu. Było dużo śmiechu, żartów. Nikogo nie chcieliśmy porywać. W domu kolegi żartowaliśmy. Smutno zrobiło się rzeczywiście wtedy, jak przyjechała policja…
Finał sprawy zależeć będzie od poczucia humoru kasjerek i policjantów. Albo potraktują wydarzenie rzeczywiście jak głupi żart, albo …. próbę porwania. Za to grozi nawet 5 lat odsiadki. Panowie porywacze, radzimy: kwiaty, czekoladki i ze skruszoną miną marsz do Lgoty! (rb)
Napisz komentarz
Komentarze