(Myszków) Wydział Pracy przy Sądzie Rejonowym w Myszkowie 19 X odrzucił pozew byłego dyrektora myszkowskiego szpitala Ryszarda Burskiego o zapłatę zaległego wynagrodzenia, odprawy i nagrody, w sumie ponad 37 tysięcy. Zdaniem sądu, pieniądze te Burskiemu się nie należały. Sąd nie oceniał jakości pracy Burskiego jako dyrektora szpitala, a wygląda na to, że –ze względu na polityczne ambicje- na tym Burskiemu najbardziej zależało. Chciał po prostu sądowej laurki, potwierdzającej, że dobrym dyrektorem był. Tylko czy był?
Burski ze stanowiska dyrektora SP ZOZ w Myszkowie zrezygnował w 2007r. Nie otrzymał odprawy, ponieważ pracował w szpitalu dalej, na stanowisku głównego księgowego. Na łamach Gazety Myszkowskiej pisaliśmy wtedy wielokrotnie o konflikcie Burskiego z radnymi i zarządem powiatu. Rezygnację ocenialiśmy wtedy jako wymuszoną, inaczej R. Burski zostałby po prostu odwołany. W zakończonym procesie Burski sam podkreślił polityczny kontekst sporu.
–Skierowałem sprawę do Sądu, ponieważ chcę, aby Wysoki Sąd dokonał oceny mojej pracy. Ma to dla mnie bardzo duże znaczenie z uwagi na obecnie wykonywany zawód oraz działalność polityczną. Dlatego też wnoszę by SPZOZ zapłacił mi należne odszkodowanie w wysokości 10.000zł. W rzeczywistości pieniądze nie mają dla mnie znaczenia, chcę tylko sprawiedliwości – mówił 19.X przed Sądem Pracy Ryszard Burski.
-Gdy objąłem funkcję dyrektora (rok 2003 –przyp. red.) sytuacja szpitala była dramatyczna, zadłużenie wynosiło 14 milionów złotych i dodatkowo rosło o 300.000 zł miesięcznie. Opracowany przeze mnie program naprawczy sprawił, że po kilku miesiącach lawina długów została zatrzymana. Pod koniec 2004r. SPZOZ osiągnął pierwszy od wielu lat zysk. Mojemu następcy w protokole przekazania było brak jakichkolwiek zobowiązań, również tych długoterminowych. Co więcej zostawiłem mu 1,4 mln wolnych środków, które ulokowałem w banku, co przyniosło dodatkowy zysk – zeznał były dyrektor Szpitala w Myszkowie Ryszard Burski. W 2007r. zakończyła się restrukturyzacja, wtedy też toczyły się rozmowy z ówczesnym starostą w sprawie mojego odejścia. –Byłem wtedy radnym, w związku z tym musiałem sam wyrazić zgodę na odejście ze stanowiska. Jednym z elementów tego porozumienia był pakiet finansowy, obejmujący nowe stanowisko oraz należne mi pieniądze. Umowa ta była ustna, czysto dżentelmeńska. Nie było na ten temat żadnych notatek. Sam nigdy nie składałem wniosku ani o nagrodę ani o podwyżkę wynagrodzenia, nie interesowała mnie również odprawa – mówił przed Sądem R. Burski.
–Ówczesny dyrektor przeprowadził restrukturyzację SPZOZ, oddłużył go, faktycznie w dużej mierze była to jego zasługa. Rozmawialiśmy z Ryszardem Burskim o jego odejściu, obiecałem mu nowe stanowisko, określiłem je jako – godziwe, ale nie mówiłem konkretnie jakie to będzie, zależało to od decyzji następnego dyrektora. O warunkach finansowych nie pamiętam, żebyśmy rozmawiali, to również zależało od jego następcy. Na temat odprawy na pewno nie było mowy, a na nagrodę nie miałem wpływu, o niej decydował Zarząd Powiatu – zeznał świadek Marian Wróbel, były Starosta Powiatu Myszkowskiego. –Istniało prawdopodobieństwo, że gdyby Ryszard Burski nie złożył rezygnacji, Zarząd Powiatu i tak by go odwołał – dodał Marian Wróbel –Moje odwołanie przez Radę byłoby niezgodne z prawem, gdybym nie zrezygnował z dyrektorstwa to nie byłoby żadnych merytorycznych i prawnych powodów aby mnie odwołać – odrzekł Ryszard Burski. –Podczas tego procesu chcę osiągnąć sukces moralny. Jeśli wygram sprawę, pieniądze przekażę na Szpital Powiatowy w Myszkowie –dodał Burski.
Obecny dyrektor Myszkowskiego Szpitala Wojciech Picheta nie wniósł nic do sprawy. –Nie znam okoliczności odejścia Ryszarda Burskiego ze stanowiska dyrektora Szpitala Powiatowego w Myszkowie, więc nie mogę nic na ten temat powiedzieć –zeznał W. Picheta. Sąd oddalił powództwo. –Sąd nie jest miejscem gdzie ocenia się czyjąś pracę. Roszczenia te są bezpodstawne. Proces szedł w niewłaściwym kierunku. Nagroda ma charakter uznaniowy, a tego Sąd oceniać nie może. Co innego gdyby została ona przyznana, lecz jej nie wypłacono. Nagroda przy odejściu, może, ale nie musi być przyznana, a ze starostą nic konkretnie nie zostało ustalone –argumentował wyrok sędzia.
O komentarz już po rozprawie poprosiliśmy dyrektora SP ZOZ Wojciecha Pichetę. Jest pan zadowolony z orzeczenia sądu?
-Oczywiście, gdyż stanowisko byłego dyrektora, Ryszarda Burskiego było absurdalne. Chciał nienależnych pieniędzy, za rzekome sukcesy. Powtarzana przez Burskiego wiele razy teza, również w tym procesie, że zostawił SP ZOZ w bardzo dobrej kondycji finansowej, z kwotą 1,5 mln zł na koncie to manipulacja. Gdy przyjdą pieniądze z NFZ, zanim je wydamy, często na kilka dni, nawet dzień są lokowane na lokacie bankowej. Teraz zdarza nam się mieć chwilami w SP ZOZ nawet kilka milionów złotych na koncie depozytowym, ale to wcale nie znaczy, że mamy kilka mln nadwyżki, kapitału zapasowego. Ale spór SP ZOZ z R. Burskim być może jeszcze się nie kończy. R. Burski złożył wniosek o uzasadnienie do wyroku, co może być zapowiedzią apelacji –mówi dyrektor Wojciech Picheta. (JotM, NP)
Napisz komentarz
Komentarze